SKARB KSIĘCIA SILNEGO WIELCE
KRAKÓW, KANONICZA, 1979
Podziemia, prace budowlane.
Coś zgrzytnęło pod łopatą.
- Wzywajcie archeologów, wygląda na coś starego
Przychodzi archeolog – mina Hochwandera gdy znalazł Palucha – „trafiony w 10”
- To wielki skarb!
Odgrzebują dalej grzywny by oszacować ile ich jest.
KRAKÓW, WAWEL, 980
Napis: Kraków, 1000 lat wcześniej
Chrobry do majstra:
Znaleźliście coś?
Nic, tylko śmieci
Nadchodzi Prokulf
Wielmożny Książę, Kościół będzie wychwalał twe imię dzięki twej szczodrości. Składam wielkie podziękowanie za twe fundacyje, dzięki którym nasz kościół zyska chramy kamienne
Biskupie Prokulfie, tego nie wiem czy Kościół będzie wdzięczny skoro zakazał waszej liturgii. Ale ja wspieram lud krakowski, który potrzebuje waszej posługi. Oprócz kapliczki przy Palatium zbudujemy wam jeszcze świątynię dla krakowian
Kto skąpo sieje, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie. Twa szczodrość będzie nieśmiertelna jak twoja dusza, młodzieńcze.
Dziękuję ekscelencjo
Do majstra:
Jak coś znajdziecie, od razu do mnie
Na dnie wykopu same skorupy
KRAKÓW, RYNEK, 880
Napis: Kraków, 100 lat wcześniej
Skorupy pod nogami
Wysz słucha modlitwy po grecku. Gdy się kończy, odbiera dzban mnichowi, wypija, krzywi się i wypluwa. Rozbija dzban na głowie mnicha. Ten przewraca się na stos garnków. Publika się śmieje.
Wysz:
I co, magiku? Zamienisz wreszcie tą swoją modlitwą wodę w wino?
Podchodzi do drugiego mnicha
Teraz twoja kolej. Próbuj, klecho.
Mnich nerwowo modli się po grecku do dzbanka, który trzyma w dłoniach.
Podbiega Garncarz, po słowacko-chorwacku lamentuje:
Książę, to mój towar! Carogrodzkie statki, najlepsze jakie są! Szkliwo takie, że latami można miód w nich trzymać. Nic się nie pocą! Kto mi za to zapłaci?
Weź sobie tych dwóch Greków, daję ci ich
A po co mi oni? Za co ja ich utrzymam?
To ich sprzedaj. Kupisz sobie za nich nowy towar.
Sprzedać? Chrześcijan? Tak nemal by.
To weź ich sobie do pomocy
A coś potrafią?
Nie wiem, dogadasz się z nimi?
Spróbuję
Garncarz coś próbuje zagadać łamanym greckim, ci odpowiadają. Coś dopytuje, ci potwierdzają.
Dobra, wezmę ich. Podobno znają garnki z Carogrodu.
A ty skąd jesteś?
Ja sem Hrvat. Imieno Nebojsza.
Z których Chorwatów, bo ich tylu...
Z Dalmatiji, nad Neretwą.
Nad Neretwą? Tam Wołynianie. Myto mi podbierają. Łodzie kupców prowadzą z Bugu północnym szlakiem na Prypeć, blacie. Ty z Wolynia?
Hospody pomyłuj! Tam co to słynne miasto Arkona? 12 bram ponoć do niego prowadzi. Cuda o nim opowiadają. Ale chyba bym tam zamarzł. Ja znad Jadranskego morja, gdzie cały rok ciepłe lato, niedaleko Grecji
To bierz tych dwóch mnichów, dogadasz się z Grekami. Masz tu kilka dirhamów za te garnki.
Garncarz bierze dirhamy z ławy i prowadzi mnichów za sobą na sznurze
NITRA, 880
Metody rozmawia z poobijanym mnichem. Narasta w nim złość, idzie do pałacu, mamrocze sobie „to się musi skończyć, tak nie może być”
Idzie do Świętopełka, gdzie jest przyjęty poza kolejnością
Książę! To się musi skończyć! Wysz ci urąga! Nie płaci dani! Znowu misjonarzy poranił i batami pogonił! To się musi skończyć!
Ekscelencjo! Wiem o tym. Poselstwo z kraju Wisły przybywa - sprawę daniny będziemy omawiać. Cenię twe rady arcybiskupie i rad jestem jeśli w spotkaniach tych będziesz uczestniczył.
Poselstwo z Krakowa u Świętopełka, przedstawia podarki, zapewnia o braku wrogości i o tym jak cenną rzeczą jest wspólny szlak handlowy do Pragi.
Świętopełek domaga się daniny 3000 grzywien. Poseł odpowiada, że drogi niebezpieczne, nie mogli przywieźć daniny, Świętopełek sam musi się po dań wybrać.
Odzywa się Metody, przekazuje proroctwo względem Wysza.
- Książę, daniny się od Wiślan domagasz, a powinieneś posłuszeństwa od Wysza jako od lennika wymagać. Ale on poganinem jest i bojaźni bożej w nim nie ma. Porządku bożego na Ziemi nie uznaje i atakuje naszych misjonarzy. Ataki są niedopuszczalne i muszą się skończyć. Przekażcie Wyszowi moje słowa, że dobrze będzie dla niego, ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi, aby nie był przymusem ochrzczony na ziemi cudzej, bo będzie mnie wtedy wspominał.
Ogólne poruszenie, poselstwo obruszone, wychodzi.
Po wyjściu posłów i Metodego, Świętopełek przyzywa żupana Jancika. Pyta o przygotowania, ile oddziałów jest gotowych i kiedy będą mogli wyruszyć. To ostatnia kraina granicząca z Morawami, która jeszcze jest nie podbita. Niech zwiadowcy zbadają drogi przejazdu.
POD KRAKOWEM, 880
Nebojsza siedzi z Grekami przy ławie. Dogadują się łamanym greckim.
To będzie tak: pojedziemy razem poszukać materiału na garnki. Wy wiecie jakiego piasku będziemy szukać na garnki?
W Grecji robimy z piasku nadmorskiego z muszelkami, tu takiego nie ma.
Nebojsza w śmiech
Garnków nie robi się z piasku tylko z gliny. Coś potraficie jeszcze?
No ale wiemy jak garnki malować. Księgi w monastyrze ilustrowaliśmy.
Dobre, dobre... poszukamy miejsca z dobra gliną na garnki. Pomożecie glinę wyrabiać, piec zbudujecie, garnki mi po grecku pomalujecie. Sprzedamy je jako carogrodzkie. Nie będę was w kajdanach trzymał ani pilnował. Jak sprzedamy pierwszą część kupimy drugi wóz, połowa ze sprzedaży z niego będzie dla was. Może być? Jak nie chcecie – sprzedam was zaraz na postronek. Tu w Krakowie nie uciekniecie bo wszyscy wiedzą, żeście moimi jeńcami.
Grecy myślą, dyskutują szybko po grecku.
Ile to potrwa?
Za dwa miesiące powinniśmy mieć dwa wozy garnków, do jesieni je sprzedamy. Na zimę wracam na jug do Jadranskego
Dobre, tak może być. Potem się rozstajemy, my wracamy na misję
Trącają się kubkami z miodem
Garncarzu, nie boisz się, że ci uciekniemy?
A po co mielibyście, braciszku? Tutaj jak pójdziecie jako dziady proszalne to chrześcijanie was wspomagać nie będą bo z wiarą się przed Wyszem kryją. Lepiej wam się nauczyć garnki robić i środki na misję zebrać.
LASY BIELSKIE, 880
Dziki przechodzą przez las. Śledzi je młody chłopak z grupą myśliwych. Zaczyna je gonić biegiem. Przedziera się przez las. Akcja przyspiesza, za nimi zaczyna ich gonić druga mocno uzbrojona grupa.
Młody atakuje dzika oszczepem, pomagają mu pomocnicy na polowaniu. Dzik kwiczy nadziany na oszczepy, którymi starają się go mocniej przepchnąć.
Po chwili pędem wbiega na nich goniąca ich grupa i powala wszystkich na ziemię.
Młody krzyczy:
Kto wy! Co tu się dzieje? Nie wiecie kim jestem?
My som zbóje – mówi zbój z uśmiechem - kim jesteś, że miałbym to wiedzieć?
Jestem Michał Wyszowic, syn księcia wiślańskiego. Przypłacicie to życiem.
Syn księcia?... Syn księcia... To dostaniemy nagrodę skoro cię uratowaliśmy od dzików. Gdzie cię mamy odprowadzić książę?
Nawet nie próbujcie żadnych sztuczek. Mój ojciec zbójów na drzewach wiesza.
Odprowadzimy cię do waszego obozu. Gdzie on?
Jesteśmy tu z całym dworem księcia i oddziałami wojów na polowaniu. Jak mi nic nie zrobicie, ojciec oddziałów za wami w pogoń nie wypuści ani krzywdy wam nie zrobi.
Prowadź więc, prowadź...
OBÓZ ŚWIĘTOPEŁKA, 880
„Zbój” przyprowadza Michała Wysza, na wozach dwie żony Wysza, 3 innych dzieci, za wozem kilku wojów i dzik na drągu.
Świetopełek:
Kto to jest?
To syn Wysza - Michał. Przyprowadził mnie do ich obozu myśliwskiego gdzie była cała rodzina. To ich złapaliśmy wszystkich, kilku wojów próbowało stawiać opór, ale przestali
Zbój z ciebie, Jancik
Książę mówił, że idziemy na wojnę.
Zobaczymy jeszcze czy idziemy. A Wysz gdzie?
Z drugim oddziałem poszedł na polowanie
To wyślij teraz posłańca do Wysza. Nasza armia gotowa na granicy stoi, rodzina w niewoli – jak przywiezie dań to się wycofamy. Aaa... za rodzinę i 30 wojów ma zapłacić dodatkowo tyle samo co ważą. Spisałeś się, Jancik
Dzięki, książę
KRAKÓW, WAWEL, 880
Wysz we dworze przeżywa rozterki.
Chodzi po izbie, rozmyśla i ma problem.
Idzie do kąciny.
Prosi świętych mężów o grzywny ze skarbu świątynnego na okup.
Tłumaczy, że to co zebrane na daninę teraz nie wystarczy.
Święci mężowie potakują głowami ze zrozumieniem.
Wysz, my to wiemy. Tyś nasz kniaź. Okup za ciebie i za twoją rodzinę to jak za nas okup i za cały Kraków. Ale musisz to książę ze Świętopełkiem załatwić. Tu nie o jeden okup chodzi.
Wysz wraca do dworu.
Wysz prosi by Wojewodę by ten znalazł Garncarza Nebojszę. Ma dla niego zadanie. Potrzebuje kogoś nie stąd – Świętopełek ma wszędzie swoje uszy i oczy, ale nikt nie powinien go widzieć z Nebojszą.
GDZIEŚ W POLSCE, 880
Nebojsza z Grekami układa piec z suszonych cegieł do wypalania garnków. Grecy dekorują garnki, zostawiają napisy po grecku. Układają garnki w piecu, rozpalają ogień.
Przyjeżdża Wojewoda.
Namawia do pomocy Wyszowi, zapowiada wysokie wynagrodzenie.
KRAKÓW, 880, noc
Wysz z Nebojszą i Wojewodą ukrywają skarb, przenoszą go z wozu i zakopują.
Wysz mówi, że zna Świętopełka, pewnie będzie coś kombinował z oddaniem jeńców, to dwulicowy drań, ma w Krakowie popleczników, którzy już mu przekażą, że danina z Krakowa wyjechała.
CIESZYN, GRANICA, 880
Świętopełek przejeżdża przez grań do doliny gdzie czeka Wysz z wozem Nebojszy i oddziałem wojów. Pod grań skradają się jego oddziały.
Zjeżdża na dół.
Wysz na przywitanie:
Gdzie masz moją rodzinę?
Jak dostanę dań i okup to ją zobaczysz
Pokaż mi ich teraz
Świętopełek podnosi palec w górę – na grań wychodzą setki wojów z oddziałów jego armii uderzając w tarcze.
Nie bądź głupi, książę. Widzisz ich? Oni chętnie splądrują twój Kraków. Gdzie masz daninę?
Nie dam ci jej, jak nie zobaczę jeńców.
...głupiś
Na drugie machnięcie woje Swiętopełka atakują z góry oddział Wysza. Wobec wielokrotnej przewagi woje Wysza poddają się. Napastnicy wskakują na wozy, wyrzucają z nich garnki, które rozbijają się na ziemi, wszystkie puste. W kilku tylko kilka grzywien. Wysz leży przygwożdżony przez kilku wojów. Świętopełek zsiada z konia i podchodzi. Naciska płazem miecza na jego brodę.
Co to miało być, Wysz?
Wiedziałem, że będziesz chciał mnie oszukać. Danina jest bezpieczna w Krakowie. Gdzie moi ludzie?
Zaraz do nich dołączysz w Nitrze. Niestety Kraków ucierpi przez twoją głupotę.
Jadą na Morawy. Wysz idzie na sznurze za wozem, którym powożą greccy misjonarze.
NITRA, 880
Dwór Świętopełka, w izbie, w której trzymany jest Wysz.
Świętopełek:
- Najłatwiej byłoby mi cię zabić, przejąłbym cały kraj Wisły bez problemu .
- Kraj może tak, ale tylko ja wiem, gdzie jest schowana dań.
- Dań się kiedyś znajdzie, ktoś w Krakowie wyjawi gdzie ona jest. Ale nie dlatego cię nie zabiję - nie mogę tego zrobić przez Metodego. Bo to "nie-po-chrześ-cijań-sku". No i jego przepowiednia mówi, że najpierw w obcym kraju ochrzczony będziesz... ...Nie chcesz się może ochrzcić?
- ...
- Żartowałem... Więc teraz nie bardzo wiem co tobą zrobić. Tu w Nitrze jesteś gościem książęcym pod strażą, możesz się przemieszczać po grodzie, będziesz miał opiekę zbrojnych. Jak chcesz możesz przyjść do dworu na ucztę.
Na uczcie są posłowie z Bizancjum.
Dowiadują się, że Wysz jest jeńcem i proponują Zachlumie, teren nadmorski, który ma problem z piratami. Wtrąca się Nebojsza, że to bardzo ładne tereny, piękne miejsce nad morzem, wielu ludzi z kraju Wysza tam przybyło, tak mówią.
Wysz nie chce zostawiać Krakowa na pastwę Świętopełka.
Grecy przekonują go, że w ten sposób uratuje siebie i rodzinę, a także Kraków przed zniszczeniem. Jest jeden warunek – musi się chrzcić. Bizantyjczycy nie mogą nadać księstwa poganinowi.
Świętopełek stwierdza, że chrześcijanin pod opieką bizantyjskich posłów będzie bezpieczny, nie uczyni mu krzywdy.
Wysz woli być ochrzczony nad Adriatykiem.
Wichtig gani Świętopełka, krytykując obietnice składane poganinowi który urągał chrześcijaństwu, a teraz jeszcze obraża księcia.
Metody medytuje modląc się.
Wysz konsultuje wyjazd z rodziną. Przekonuje Michała, że to nie jego wina. Tłumaczy, że musi ratować ich i Kraków. Jak się ochrzci to i tak go pewnie zabiją, ale to teraz jedyne wyjście.
Kino moralnego niepokoju.
DALMACJA, 881
Wysz z Nebojszą jadą na wozie.
Nebojsza rozpoznaje swoje dalmackie tereny, przekonuje Wysza jak tu pięknie.
Wysz smutny, ale kiwa głową.
Nebojsza daje się napić Wyszowi wina.
Wysz zapowiada, że ten zostanie u niego cześnikiem na dworze.
KRAKÓW, 980
Napis – Kraków, 100 lat później
Chrobry dopytuje się majstra czy coś znaleźli. Dopytuje o skarb. Majster opowiada, że ludzie mówią, że według legendy dawny książę imieniem Wysz ukrył wielki skarb – tyle złota, srebra i kolorowych kamieni ile ważyła jego rodzina i drużyna wojów. 10 wozów wiozło skarb. Ale został zakopany, bo książę obawiał się uwięzienia przez kiedyś potężne królestwo Moraw.
I miał rację bo go porwali.
A skarbu nikt nie znalazł.
Opowieść przerywa wrzawa na majdanie. Wojciech-Adalbert robi awanturę Prokulfowi. Wyzywa od pogan i heretyków.
Chrobry idzie w kierunku awantury.
Pomiarkuj, pomiarkuj, braciszku. Tu lud chrześcijański, tylko w starym rycie, nie wyzywaj ich od pogan. Kim jesteś misjonarzu?
Wojtech Sławnikowic, z Czech
Sławnikowic? Z którego Sławnika
- Od Sławnika libickiego, ojca mego
- To ty Poraja Sławnikowica pewnie znasz, przyjechał z Czech z moją matką do Polski
- To mój brat
- Mały ten świat
Chrobry tłumaczy, że cesarzowa Niemiec Teofani jest wschodniego rytu i nigdy nie powiedziałby o niej, że nie jest szczerą chrześcijanką. A to święta kobieta, traktowała go jak pączek w maśle gdy był jeńcem w niewoli na dworze cesarskim.
Ale po grecku się modli! To język Biblii i Doktorów Kościoła. A nie po słowiańsku jak Prokulf na mszy!
Przecież sam Słowianinem jesteś i jego słowa rozumiesz
Ale powinniśmy wysławiać Pana w języku Pisma Świętego. Tak Doktorzy Kościoła orzekli.
A ja się nie ośmielam biskupa Prokulfa krytykować, który swoje owieczki tutaj dobrze prowadzi, to święty człowiek. Ale widać - w tobie iskra boża wielka do nawracania pogan, braciszku.
Tak, przyjechałem tu na misji by pogan nawracać
Tutaj misje od wielu lat działają, lepiej byś się do Ludów Północy wybrał, tam sami poganie. Jedź do Poznania, z bratem się spotkasz, u mojej matki Dobrawy oprócz Poraja jest wielu księży z Czech, chętnie cię przyjmą. A ja przekażę ojcu by ci misję wyposażył
Ci poganie to Słowianie?
Słowianie i nie Słowianie – Jaćwingowie, Galindowie, Prusowie i inne niezliczone ludy, których nazw nikt nie spamięta. Tylko do Lutyków nie jedź bo tam ich Niemce mieczem nawracają. Lutycy misjonarzy nie słuchają tylko ich od razu na pal nabijają.
Nie straszna mi śmierć męczeńska. Umrzeć jako męczennik z imieniem Pana na ustach to zapowiedź mojego raju
A nie lepiej zamiast umierać zostać świętym patronem ludów północy?
Błysnęło w oku u Wojciech-Adalberta
Poprzesz moją misję u ojca?
Obiecuję. Dam ci mój pierścień by wiedział, że to moja prośba by misje na północ wysłać
Stopklatka na zachwyconym Adalbercie...
Napis: 20 lat później Bolesław wykupił ciało Wojciecha za równowartość wagi jego ciała w złocie
Skarb Wysza nie został nigdy odnaleziony
KRAKÓW, PODZIEMIA NA KANONICZEJ, 1979
Napis: 1000 lat później w Krakowie
Panie doktorze, tutaj, tutaj! Coś zgrzytnęło. Wygląda na kupę żelastwa
Archeolog podekscytowany
Panowie, to może być przełomowe odkrycie. Mówicie, że to może być kilka ton?
Kilka ton. Wyglądają jak podobnie przycięte kawałki blach, może jakieś siekierki
To wielki skarb. Grzywny żelazne, odpowiednik sztabek złota. Ktoś zakopał tu wielki skarb...